poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Żeby mieć swoją bezpieczną przystań

Nieduży, szary budynek przy ul. Warszawskiej w Wołominie. Na ścianie pomalowane kolorowe kwiaty, nad nimi logo Fundacji „Bezpieczna przystań” - dwie złączone dłonie. Jedna pomagająca, druga potrzebująca wsparcia, wzięcia za rękę, poprowadzenia we właściwym kierunku. Dwie dłonie, bo przecież razem bezpieczniej i można więcej zrobić.

Drzwi wejściowe prowadzą do przytulnego, przestronnego wnętrza. Zaraz za drzwiami wisi sentencja, tak jakby motto przewodnie codziennej pracy: Jeśli nie możesz mieć tego, co najlepsze, zrób najlepszy użytek z tego, co masz. I dlatego w „Bezpiecznej przystani” starają się wykorzystać jak najlepiej to, co mają. A poza wspaniałymi ludźmi mają naprawdę niewiele. Wiceprezes Fundacji „Bezpieczna przystań” Bożena Mielczarek oprowadza po lokalu wynajmowanym od prywatnego właściciela. - Tutaj jest łazienka, koniecznie musi być z prysznicem, obok zaplecze kuchenne, gdzie dużo miejsca zajmuje akwarium z dwoma żółwiami. Dalej pokój „biurowy”, zapełniony meblami od sponsorów. W ogóle dużo sprzętów to prezenty od dobrych ludzi, na które raczkująca dopiero fundacja nie mogłaby sobie pozwolić. Bo „Bezpieczna przystań” powstała zaledwie kilka miesięcy temu, a pierwszy raz dzieci przyszły tutaj 1 września. Założyciele organizacji od początku wiedzieli, że „Bezpieczna przystań” musi mieć swoją siedzibę, żeby prowadzić świetlicę terapeutyczną. Musi mieć miejsce, które będzie prawdziwą przystanią dla osób niepełnosprawnych i ich rodzin.

Marcin będzie grzybem, a ja dużą myszą

Wracamy do pierwszego pokoju, który ma różnorodne przeznaczenie, w zależności od najpilniejszych potrzeb. Teraz przemienił się w pracownię krawiecką, w której powstają stroje i dekoracje do przedstawienia „Zima razem trzyma”. Fundacja pozyskała z wołomińskiego Starostwa środki na realizację projektu pod takim samym tytułem. Przedstawienie odbędzie się już za dwa tygodnie, dlatego wszyscy uczą się swoich ról i przymierzają kreacje. Już gotowe są kostiumy dla dwóch grzybków, dla skrzatów i dużej myszy, która wystąpi w szarej sukience w gustowną kratkę.
- Marcin będzie grzybem, a ja chyba dużą myszą - mówi wiceprezes Bożena Milczarek.
- Dzisiaj pani będzie szyła strój dla wiewiórki, małej myszy i dziadka Mroza.

Zapytana, w jaki sposób zrodził się pomysł o powołaniu „Bezpiecznej przystani”, pani Bożena odpowiada: - Od wielu lat rodzice dzieci niepełnosprawnych starali się o utworzenie takiego miejsca. Otwartej codziennie świetlicy, do której dzieci mogą przychodzić z rodzicami, w której razem spędza się czas na różnorodnych zajęciach. Bardzo ważne było wyciągnięcie osób niepełnosprawnych z domów, zaproszenie do wspólnego działania, pokazanie, że wokół dzieje się tyle ciekawych rzeczy, w których z powodzeniem mogą uczestniczyć. „Bezpieczna przystań” jest otwarta dla wszystkich. Każdy może przyjść, posiedzieć w rodzinnej atmosferze, wziąć udział w zajęciach, zjeść obiad, podzielić się swoimi pomysłami. I przychodzą. Obecnie trzynaścioro niepełnosprawnych dzieci i dorosłych wraz z rodzicami. Najwięcej z Wołomina, ale są także z Marek i innych gmin powiatu. Ostatnio dzwoniła mieszkanka Zabrańca, położonego na końcu gminy Poświętne, bardzo chciałaby, żeby jej córka uczęszczała tutaj na zajęcia. Ale nie może dowieźć dziecka, bo nie ma samochodu, a do wsi, w której mieszka, nie dociera ani autobus, ani pociąg.

Zebrać tonę nakrętek

Początkowo świetlica miała być otwarta trzy razy w tygodniu, ale życie zmieniło tamte plany, bo zapotrzebowanie jest dużo większe. Codziennie, od otwarcia do zamknięcia, ktoś tutaj jest. Dzieci z rodzicami, dorośli niepełnosprawni, wolontariusze.

Obecnie, w ramach projektu „Zima razem trzyma” realizowane są zajęcia z arteterapii i muzykoterapii, działają także pracownie: krawiecka i fryzjerska. - Dwa razy w tygodniu przychodzą do nas wolontariusze, wśród nich psycholog i logopeda. Od niedawna w ramach wolontariatu mamy także masaże, które cieszą się dużym zainteresowaniem naszych podopiecznych. Prowadzone są grupy wsparcia, a rodzice, którzy przyprowadzają dzieci mogą zostać, porozmawiać, wymienić się doświadczeniami.

Podopiecznych przybywa, pomysłów na dalszą działalność nie brakuje. Jeśli już czegoś w „Bezpiecznej przystani” brakuje, to pieniędzy. Największy wydatek to opłata za wynajem lokalu. Ze składek członkowskich niewiele da się zrobić, pierwszy większy projekt jest realizowany ze środków przekazanych przez Starostwo. A co dalej, gdy skończy się projekt i tym samym skończą się pieniądze? - Jak nam czegoś brakuje, to któryś z rodziców idzie do sklepu i kupuje - opowiada wiceprezes Milczarek. - Kawę, herbatę czy cukier przynosimy z domu. Wszystko musimy zrobić własnymi siłami. Dlatego zbieramy nakrętki, żeby mieć pieniądze na opłacenie terapii - pani Bożena pokazuje stojący pod biurkiem worek wypełniony nakrętkami. - Trudno sobie nawet wyobrazić, jak dużo trzeba nazbierać plastykowych nakrętek. Za kilogram płacą w skupie złotówkę, żeby zarobić tysiąc złotych musimy zebrać tonę! Nasze pudełka na nakrętki stoją w szpitalu koło kiosku i w Zespole Szkół nr 2 w Kobyłce. Z tą szkołą współpracuje nam się bardzo dobrze, ostatnio przekazała nam zeszyty, leżą na tej półce.

„Bezpieczna przystań” istnieje dzięki determinacji rodziców niepełnosprawnych dzieci oraz pomocy życzliwych osób. - Bardzo wspiera nas pan Zbigniew Paziewski, wołomiński radny, ostatnio na-et przyprowadził znajomego, który zrobi nam daszek nad wejściem, lada moment może spaść śnieg. Z konkretną pomocą przyszedł pan wicestarosta Konrad Rytel, jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Gdy musieliśmy przenosić grzejniki wraz z całą instalacją, to pomógł nam pan Andrzej. Od SKOK-u Wołomin dostaliśmy plecaki i dużo różnych gadżetów z przeznaczeniem na loterię. Wsparło nas także Wojsko Polskie. Bez takich ludzi naprawdę niewiele moglibyśmy zrobić - opowiadają rodzice.

Choinka marzeń

Świetlica prowadzona przez Fundację „Bezpieczna przystań” znajduje się w dobrym miejscu: w centrum miasta, w budynku z osobnym wejściem, pozbawionym barier architektonicznych. To ważne, szczególnie wtedy, gdy przychodzą osoby niewidome. Podopiecznych cały czas przybywa, a wkrótce będzie ich jeszcze więcej. Kolejne osoby skończą 25 lat, opuszczą ośrodki lub szkoły. - Jesteśmy nową fundacją, dlatego potrzebujemy wsparcia. Jeżeli otrzymamy pomoc finansową na opłaty i bieżące wydatki, to przetrwamy. Bo nie wyobrażam sobie, żebym miała powiedzieć osobom niepełnosprawnym, że trzeba zamknąć fundację. Mnie to przez gardło nie przejdzie, bo to, co zostało tutaj stworzone, tego się nie da opisać - mówi wiceprezes Bożena Mielczarek. - Chcemy dalej prowadzić zajęcia ze specjalistami, z psychologiem, logopedą, żeby nasi podopieczni mogli, w miarę swoich możliwości, wchodzić na rynek pracy.

Na przedstawienie „Zima razem trzyma” przygotowano specjalną choinkę z marzeniami podopiecznych fundacji. Zamiast bombek na każdej gałązce zostanie zawieszone marzenie. Jakie są marzenia osób niepełnosprawnych?

Krzysiek ma 25 lat, jest niewidomy. Skończył studia, jest tłumaczem języka angielskiego, bardzo inteligentny, bez pracy. Mówi: - gdyby nie fundacja, siedziałbym w domu w czterech ścianach a tutaj wiem, że żyję.

Łukasz ma 30 lat, był zdrowy, ale całe jego życie zmienił wypadek komunikacyjny. Stracił wszystko, co miał, teraz w świetlicy spotkał nowych przyjaciół.

Marcin, 35 lat, pod opieką mamy. Wstaje o piątej rano, ubiera się i chce iść do świetlicy.

Łukasz nie może mówić, ale pokazuje, że w świetlicy jest fajnie. Tomek nie chce wracać do domu, mówi mamie: „Ja tu zostaję”.

Choinka, a na każdej gałęzi marzenia. Krzysiek mówi: „Jak zamkną tę fundację, to koniec mojego życia.” Więc jego marzeniem jest, żeby fundacja istniała. Marzeniem wszystkich jest mieć takie miejsce, żeby się spotykać. Żeby mieć swoją bezpieczną przystań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz